O golfowej pasji Alfreda III Potockiego

O golfowej pasji Alfreda III Potockiego

Fot. Alfred Potocki w towarzystwie nieznanej osoby (źródło: AGAD)

Spłata długów, róże w ogrodzie i golf - to trzy najczęściej pojawiające się tematy, o których nieustannie w swoich listach do mamy Elżbiety, uprzejmie donosi syn Alfred III (1886-1958), ostatni ordynat Łańcuta. Niezależnie czy listy wysyła z domu czy licznych podróży po całej Europie. Są krótkie, niemalże sprawozdawcze, wszystko po to, aby "mama się nie martwiła." Alfred wysyła je dość często i regularnie, czasami nawet dzień po dniu. Dziś stanowią one cenny materiał biograficzny - swoistego rodzaju pamiętnik jego życia.

Gdy zestawi się je z artykułami z ówczesnej prasy i kolorowych magazynów, wspomnień opublikowanych pośmiertnie w "Master of Lancut", zachowanych archiwalnych zdjęć czy wspomnień innych bywalców łańcuckiego pałacu - powstaje barwna opowieść o pełnoprawnym obywatelu ówczesnej Europy, bywalcu światowych salonów i gospodarzu najwyższej rangi gości II RP.

I był golfistą, wraz ze swoim bratem Jerzym oraz mamą Elżbietą. Grywał i odwiedzał najbardziej prestiżowe kluby golfowe ówczesnej Europy - od Londynu i Szkocji, poprzez Wiedeń aż po chorwacką Brjuni. W klubach golfowych miał licznych przyjaciół, był zapraszany i grał w towarzystwie wybitnych postaci tamtego czasu, m.in. z paszą El Glaoui na polu golfowym w Marrakeszu.

I był właścicielem dwóch prywatnych obiektów golfowych - 1) na terenie parku przy zamku w Łańcucie oraz 2) przy pałacyku myśliwskim w Julinie. W jednym z listów pojawia się też wzmianka o polu golfowym w Pomorzanach - majątku należącym do jego brata Jerzego, w którym Alfred często przebywał. Zwłaszcza teren golfowy w Łańcucie był pod szczególną gospodarską troską Alfreda. Greeny posiane - ale trawa wcale nie wschodzi wody do podlewania brak - ubolewał Ordynat - Ludwik ma wodę i podlewa greeny dwa razy dziennie, ale obawiam się, że golf łańcucki w tym roku przepadnie! - i w podobnym tonie wielokrotnie relacjonuje w kolejnych listach. Nieco lepiej sytuacja wyglądała rok później, gdy pisał: Golf jest urządzony i greeny są zupełnie dobre - dziś graliśmy z Leonami.

Praca naszego Muzeum nad analizą materiału biograficznego Alfreda Potockiego i członków jego rodziny, zwłaszcza pod względem golfowej pasji, nadal trwa. Mamy nadzieję, że zdążymy z opracowaniem tej opowieści jeszcze przed uruchomieniem zbliżającego się sezonu.   

Komentarze